sobota, 6 kwietnia 2013

Wiosenny przegląd myśli

Był w moim życiu czas, że zachwyciłam się minimalizmem.  Podjęłam nawet pewne kroki w celu oczyszczenia przestrzeni wokół mnie: oddałam część książek do biblioteki, wyrzuciłam  trochę niepotrzebnych gratów, zrobiłam przegląd szafy i część ubrań wrzuciłam do pojemników na ciuchy, oddałam część rzeczy Roberta dla osób potrzebujących. Dobrze to zrobiło przestrzeni wokół mnie funkcjonującej, jednak sama nie poczułam uporządkowania...Ba, po czasie stwierdziłam, że lubię jak w moim  mieszkaniu są książki, bibeloty  różnej maści, że lubię jak dom żyje, lubię tworzyć przestrzeń a nie ją ograniczać.  Lubię za to porządek: gdy na wierzchu nie wala się mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. To przy małym dziecku nie zawsze jest łatwe, ale wszelkie zmiany najlepiej czynić metodą małych kroczków. Najlepiej sprawdza się u mnie odkładanie rzeczy na swoje miejsce, zaraz po ich użyciu i ogarnianie przestrzeni w miejscu, w którym się aktualnie jest. 


Sama idea minimalizmu: nie jako porządkowania przestrzeni, ale stosowania go w wielu innych dziedzinach życia  bardzo mi odpowiada, jest swego rodzaju filozofią.  Zalewamy się bowiem informacjami, negatywnymi myślami, niechcianymi emocjami, złymi nawykami, inspiracjami, ludźmi, zdjęciami, przepisami, zabawkami…rzeczami duchowymi i materialnymi, toniemy w tym wszystkim.  Gubimy swoją kreatywność, oszukujemy siebie.  Sama doświadczyłam tego wiele razy.  Ostatnio zbyt dużo czasu poświęciłam na podczytywanie innych blogów,  zaczęłam żyć życiem wirtualnym, zagubiłam trochę siebie i przede wszystkim swoją kreatywność. Doświadczyłam uczucia przeładowania informacjami i zaczęłam czuć się z tym źle. Inspiracje są dobre,  ale wtedy kiedy zamierzamy je w miarę szybko urzeczywistnić. Chomikowanie ich, przynajmniej w moim przypadku kompletnie się nie sprawdza. Gdy czytam później długie listy „wspaniałych pomysłów” zaczynam się frustrować: że nie ma czasu, że inni mają, że nadmiar pomysłów… Uprościć swoje myśli, swoje potrzeby, swoje oczekiwania, relacje, uprościć można wszystko…żyć wolniej i bardziej świadomie. Tędy droga…


A na koniec dla rozluźnienia myśli kilka ostatnich ujęć, czyli oblicza Roberta:






Pozdrawiam Was serdecznie!

4 komentarze:

  1. Mój mąż jest minimalistą. Ja uwielbiam otaczać się rzeczami, takimi, które tworzą klimat domu. Kiedyś postanowiłam, że posprzątam moją kuchnie. Zostawię tylko to co potrzebne i ciężko było mi w niej funkcjonować. Nie lubię zbytniego zagracania ale czasem nie mam umiaru.
    Pozdrawiam niedzielnie!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż też jest minimalistą:)Ja lubię porządek, ale też kocham piękne przedmioty i nie mogłabym żyć w sterylnym mieszkaniu w stylu typowo nowoczesnym. Dążę jednak do minimalizmu umysłowego, by wybierać i istnieć w zgodzie ze sobą. pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo inspirujący temat. Ja uwielbiam otaczać się bibelotami, co czasem powoduje tzw. "zagracenie". Wiem jednaK,że są one częścią mnie, przywołują miłe wspomnienia, (np. moje ukochane dzwonki)a ich zbieranie jest dla mnie frajdą. Wiem jednak, że czasem powinnam się 2 razy zastanowić, zanim coś nowego kupię. Piękne te zdjęcia...
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję M. za komentarz:)już wiem skąd u mnie ta miłość do drobiazgów;)pozdrawiam wiosennie! Dziś z radości, że Słonko piękne, kupiłam żonkile:)Miłość do kwiatów też chyba u mnie dziedziczna:)

      Usuń