sobota, 23 lutego 2013

W co się bawić z rocznym tuptusiem?

Na jakąś małą chwilkę zniknęłam z życia blogowego. Szukałam źródeł, inspiracji a także odwagi by napisać kolejnego posta. Czekałam na dobry dzień… Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo tak po prostu zasiąść i wylać z siebie potok słów. Wahałam się długo o czym napisać i czy to w ogóle ma sens.  Czasem jest ze mnie mało zdecydowana istotka.  Zatem słowo klucz na dziś:  Do roboty!


Dzisiejszy wpis  chciałam poświęcić tematyce zabaw z rocznym dzieckiem. Materiałów w tej kategorii  jest naprawdę sporo, chciałam je jednak zebrać tak zusammen do kupy i podzielić na kilka kategorii a także wspomnieć o tym co lubi mój tuptuś.  Sama musiałam przekopać się przez wiele źródeł zanim mogłam zrobić porządne zestawienie.  Jeśli chodzi o zabawy z moim synkiem to zauważyłam, że czasami mam głowę pełną pomysłów i jeden wypływa z drugiego. Bywają jednak takie dni lub chwile kiedy czuję, że kompletnie nie nadajemy z małym na tych samych falach i każda proponowana przeze mnie zabawa kończy się fiaskiem. I co wtedy? Wtedy najczęściej odwołuje się do źródeł, czyli pomysłów wszelakich, które czerpię z życia (czasami to spontaniczne pomysły), z netu,  literatury czy też pogawędek ze znajomymi.   


Zacznijmy żwawo, czyli:

Zabawy ruchowe

1.       W chowanego – najlepiej bawić się z tatą tuptusia/tuptusi lub innym członkiem rodziny. W tym wieku najlepiej sprawdzi się jeśli nasz towarzysz zabawy schowa się a my z dzieckiem go poszukujemy po całym domu (przemieszczając się wymieniamy nazwy pokoi i różnych zakątków tak by dziecko mogło przy okazji rozszerzać słownictwo)
2.       Oklepane, wszystkim znane,  ale sprawiające, że na małej kochanej buźce pojawia się uśmiech, czyli: A KuKu! W naszej wersji: pod pościelą, za firanką, zza drzwi.  Zawsze działa, ale ileż można się w to bawić;)
3.       Przechadzanie się pod stołem lub pod krzesłami (można zrobić tunele z krzeseł i koca)
4.       Celowanie małymi kulkami do miski (mogą być z gazety)
5.       Wirowanki – obracanie się wokół własnej osi,  trzymając dziecko na ręce (w ten sposób ćwiczą się ośrodki koorynacji w mózgu dziecka i tworzą się nowe połączenia neuronowe (oł je!)

Zabawy plastyczne

1.       Malowanie palcami oraz stemplowanie przy użyciu specjalnych farb
2.       Zabawy z masą solną
3.       Malowanie kredkami (kupiłam takie krótkie kredki, specjalnie dla małych rączek)

Ulubione naszego rocznego tuptusia

1.       Ostatnio tuptuś wykazuje zamiłowanie do książeczek, ma już całkiem pokaźną biblioteczkę, choć lubi także zajrzeć do półeczki rodziców, co widać na zdjęciu
2.       Zabawy w kuchni, czyli rób to co mama (mieszanie w garnkach, przesypywanie makaronu, oglądanie przypraw, zaglądanie do zmywarki (wrrr…)
3.       Układanie drewnianych klocków, burzenie konstrukcji z tychże klocków
4.       Zabawy w kąpieli (z gumowymi kaczuchami i zabawkową koneweczką)
5.       Układanie wieży z plastikowych kubeczków 

Ciekawe filmiki

Dzieć nasz wykazuje zamiłowania muzyczne,  zatem w naszym przypadku sprawdzają się krótkie piosenki z platformy Baby TV (oglądamy na YouTube).  Uważam, że przy całych ich walorach muzycznych i estetycznych wykazują jeszcze walory edukacyjne, co niewątpliwie przemawia na plus. Nasza TOP LISTA piosenek z tejże platformy:
1.       Autobus
2.       Tik Tak
3.       Pięć małpek
Jest tam też seria filmików : „Co to kto, to?” Są to zgadywanki, polegające na tym, iż na ekranie pojawiają się pewne elementy jakiejś rzeczy, dziecko natomiast musi zgadnąć co to jest. Wydaje mi się jednak, że te filmiki sprawdzą się w przypadku troszkę starszego dziecka.  Mój dzić nie może się na tym skupić dłużej niż minutę.
Przy okazji poszukiwań znalazłam filmik  pt. „Robot Robcio”.  Jutro muszę koniecznie puścić go małemu Robercikowi.

Jeśli chodzi o inne filmiki edukacyjne to polecam rekomendowaną mi przez Mammamisia  z Domowego Zakątku serię filmików:
„Mądry maluch” oraz „Ucz się z rodzicami” (nauka części ciała, kształtów, zwierząt itp.) Filmiki te są dość długie, ale można przecież oglądać na raty.
Z rozrywek radiowych polecam „Radiobajka” (audycje muzyczne i bajkowe dla dzieci a wieczorami ciekawe dyskusje dla rodziców).
Co do literatury na temat zabaw z rocznym dzieckiem polecam serię książeczek pt.  „Zabawy fundamentalne”.  Są one podzielone na różne grupy wiekowe (obecnie przerabiamy „Chodzę, mówię, rozumiem”). Każda zabawa jest tutaj opisana, dodatkowo zamieszczona jest informacja, jaką umiejętność dziecko nabywa przy zabawie.

Jeśli zaś chodzi o zabawy na świeżym powietrzu to póki co praktykujemy spacery lub sanki.  Z niecierpliwością i utęsknieniem czekamy na wiosnę. W planach mamy wizytę w zoo, w ogrodzie botanicznym oraz w parku, gdzie będziemy karmić kaczuchy….

To tyle zabawy na dziś...

Uroczyście melduję, iż mój pierworodny czyni ostatnimi dniami duże postępy: nauczył się śpiewać  „kwa, kwa, kwa, kwa” do piosenki „Pięć małych kaczątek” z Baby Tv, zaczął chodzić trzymany  za jedną rączkę i przemieszczać się wkoło stołu. Duma mnie rozpiera!

Temat zabaw dla dzieci nadal pozostaje otwarty. Wszelkie nowe pomysły starać się będę zamieszczać na bieżąco.  A może macie jakieś sprawdzone pomysły na zabawę z roczniakiem? Zachęcam do komentowania!

piątek, 8 lutego 2013

Najmilsza chwila poranka to kawki i soczku filiżanka

Mam wspaniałego rocznego synka. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, ponieważ zdecydowałam się pozostać z nim na urlopie wychowawczym. Początkowo miałam sporo obaw, czy dam radę, czy nie popadnę w rutynę. Jak to będzie kiedy moje życie będzie co dzień wyglądało niemalże tak samo? Przecież ja nie cierpię rutyny. Z czasem zrozumiałam jednak, że zarówno dziecko  i ja potrzebujemy pewnych rytuałów. Dla Roberta są to stałe pory: śniadanka, wychodzenia na spacer, jedzenia, kąpieli, spania itd. Dla mnie: poranna kawa, spotkanie z ludźmi co by nie zacząć rozmawiać w języku „gaga-gugu”, ostatnimi czasy podczytywanie blogów, chwila wytchnienia kiedy mały idzie spać. Pewne przemyślenia skłoniły mnie do wniosku, że skoro spędzam z moim dzieckiem tyle czasu i oboje potrzebujemy rytuałów to czemu by ich jakoś nie połączyć. I tak wprowadziliśmy rytuał porannego picia kawki. Zasiadamy razem przy dziecięcym stoliczku, ja piję kawę, synek soczek i czytamy przy tym książeczki bądź oglądamy obrazki. Robert nauczył się , że ja mam swój kubeczek, on swój i nie próbuje już mi go wyrywać. Na spacery często wychodzimy z sąsiadką. W ten sposób pielęgnujemy rytuał spaceru i uspołeczniania;)  Posiłki też  staramy się jeść razem. Mały dostaje jakąś przegryzkę, którą może jeść sam rączkami, ja w tym czasie pałaszuje swoje danie.  W ten sposób razem tworzymy nasze życie rodzinne. Uważam bowiem, że dziecko powinno być od początku czynnym uczestnikiem owego życia , uczyć się funkcjonowania w rodzinie.  Często gdy ja gotuje, daje małemu do zabawy garnki, łyżki, sitka, wszystko co tylko z kuchnią związane (oczywiście w granicach bezpieczeństwa).  Jest wtedy przeszczęśliwy, zresztą najbardziej jest zadowolony kiedy wspólnie coś robimy (malujemy, przesypujemy z kubeczków ziarenka kawy, układamy klocki, wieszamy pranie).


Dwukrotnie robiliśmy także próby kucharskie: malowania pierniczków  i pieczenia muffinków.



Wydaje mi się, że pozwalając dziecku na angażowanie się w niektóre „dorosłe sprawy” chętniej poznaje ono świat, ma do niego więcej zaufania i buduje również swoje poczucie własnej wartości. To tyle o rytuałach...


Na koniec chciałam jeszcze zdać krótką relację z Tłustego Czwartku: upiekłam wczoraj pączki na serku homogenizowanym, które niestety pączków nie przypominają, ale smakowo wyszły całkiem w porządku. Przepis zaczerpnęłam z blogu:

Moje nie wyszły takie okrąglutkie, przypominają raczej niekształtne obłoczki.  Pierwszy raz piekłam pączki zatem jestem usprawiedliwiona. W komentarzach doczytałam się później, że najlepiej nakładać je dwiema łyżkami.
Przy okazji pieczenia straszliwie zasmrodziłam mieszkanie, ponieważ za mocno rozgrzałam tłuszcz. Przez godzinę męczyłam się ze łzawieniem oczu i swądem w mieszkaniu. Dobrze, że moje dziecko ucięło sobie 3-godzinną drzemkę. Można było zrobić porządne wietrzenie.




Miłego weekendu!

poniedziałek, 4 lutego 2013

Bruschetta po mojemu

Jakoś tak spontanicznie zrobiło się ostatnio w moim życiu. Wczoraj owa spontaniczność ujawniła się w kulinariach. Wieczorem, po całym dniu wyzwań wszelakich postanowiłam dogodzić swojemu podniebieniu. Zaplanowałam całkiem zwyczajną kolacyjkę: chleb z serkiem żółtym + pomidorki koktajlowe.  Otwieram lodówkę, błądzę wzrokiem po kolejnych piętrach maszyny chłodzącej… Nie ma żółtego sera! Winowajca: MĄŻ. Okazało się, że kiedy ja łykałam wiedzę na studiach podyplomowych, On łykał kanapki z serkiem żółtym. Co tu począć?? No właśnie… tak rodzi się kreatywność!!


Kanapki z oliwą, czosnkiem, bazylią, do tego pomidorki koktajlowe

Pomysł jak się pojawił tak zniknął w czeluściach żołądka. Winowajca też został poczęstowany.  Dziś postanowiłam nadać przepisowi nieco bardziej włoskiego charakteru. Pierwszy raz w życiu wypiekałam chleb: w dodatku włoski. Pokusiłam się o samodzielne upieczenie ciabatty. Poniżej efekty pracy oraz przepis na ciabattę:





 CIABATTA - czyli włoski biały chleb

Składniki:

  • 950 g mąki pszennej (typ 550)
  • 1 op. (42 g) świeżych drożdży
  • 500 ml letniej wody
  • 5 łyżek letniego mleka
  • 1 łyżka oliwy 
  • 1 płaska łyżeczka soli
 .
Ciasto: mąkę wsypać do miski. Zrobić pośrodku zagłębienie i wkruszyć drożdże, wlać nieco wody. Delikatnie wymieszać widelcem. Zostawić do wyrośnięcia na 10 min. Dodać mleko, oliwę, sól i resztę wody. Mikserem z końcówkami do wyrabiania ciasta (pierwszy raz stosowałam ten wynalazek:) w ciągu 5 min. wyrobić gładkie ciasto - mikser nastawić najpierw na krótko na najniższe, potem na najwyższe obroty. Ciasto przykryć zostawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce, poczekać aż wyraźnie zwiększy objętość. Wyrośnięte ciasto lekko posypać mąką, wyjąć z miski i krótko zagnieść na posypanej mąką stolnicy. Ciasto przykryć i ponownie odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Niechaj 2-krotnie zwiększy objętość. Na posypanej mąką stolnicy podzielić ciasto na 4 porcje. Każdą część rozwałkować na prostokąt (najlepiej 25 x10 - zrobiłam szersze  i wyszły bardzo płaskie), położyć na osobne kawałki posypanego mąką papieru do pieczenia, uformować palcami zagłębienia. Zostawić chlebki, przykryte ściereczką na 90 min. Piekarnik rozgrzewać przez 15 min do temp 200C (termoobieg). Wyłożyć blachy papierem do pieczenia. Przełożyć chlebki na blachy ostrożnie odwracając je wraz z papierami na drugą stronę. Zdjąć papiery i włożyć do nagrzanego piekarnika. Piec 25-30 min. Podczas pierwszych 10 min 3 razy posmarować wodą. Po upieczeniu ostudzić.



Chlebki pokroiłam, posmarowałam oliwą z oliwek, posypałam suszonym czosnkiem i bazylią. Najlepiej smakują na ciepło, wiec na bieżąco podpiekałam w tosterze. Zagryzałam pomidorkami koktajlowymi. Pychota!

p.s. w oryginalnej wersji bruschettę zapieka się z mozzarellą i pomidorkami. Spróbuję następnym razem!

Życzę wszystkim smacznego!!!