piątek, 8 lutego 2013

Najmilsza chwila poranka to kawki i soczku filiżanka

Mam wspaniałego rocznego synka. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, ponieważ zdecydowałam się pozostać z nim na urlopie wychowawczym. Początkowo miałam sporo obaw, czy dam radę, czy nie popadnę w rutynę. Jak to będzie kiedy moje życie będzie co dzień wyglądało niemalże tak samo? Przecież ja nie cierpię rutyny. Z czasem zrozumiałam jednak, że zarówno dziecko  i ja potrzebujemy pewnych rytuałów. Dla Roberta są to stałe pory: śniadanka, wychodzenia na spacer, jedzenia, kąpieli, spania itd. Dla mnie: poranna kawa, spotkanie z ludźmi co by nie zacząć rozmawiać w języku „gaga-gugu”, ostatnimi czasy podczytywanie blogów, chwila wytchnienia kiedy mały idzie spać. Pewne przemyślenia skłoniły mnie do wniosku, że skoro spędzam z moim dzieckiem tyle czasu i oboje potrzebujemy rytuałów to czemu by ich jakoś nie połączyć. I tak wprowadziliśmy rytuał porannego picia kawki. Zasiadamy razem przy dziecięcym stoliczku, ja piję kawę, synek soczek i czytamy przy tym książeczki bądź oglądamy obrazki. Robert nauczył się , że ja mam swój kubeczek, on swój i nie próbuje już mi go wyrywać. Na spacery często wychodzimy z sąsiadką. W ten sposób pielęgnujemy rytuał spaceru i uspołeczniania;)  Posiłki też  staramy się jeść razem. Mały dostaje jakąś przegryzkę, którą może jeść sam rączkami, ja w tym czasie pałaszuje swoje danie.  W ten sposób razem tworzymy nasze życie rodzinne. Uważam bowiem, że dziecko powinno być od początku czynnym uczestnikiem owego życia , uczyć się funkcjonowania w rodzinie.  Często gdy ja gotuje, daje małemu do zabawy garnki, łyżki, sitka, wszystko co tylko z kuchnią związane (oczywiście w granicach bezpieczeństwa).  Jest wtedy przeszczęśliwy, zresztą najbardziej jest zadowolony kiedy wspólnie coś robimy (malujemy, przesypujemy z kubeczków ziarenka kawy, układamy klocki, wieszamy pranie).


Dwukrotnie robiliśmy także próby kucharskie: malowania pierniczków  i pieczenia muffinków.



Wydaje mi się, że pozwalając dziecku na angażowanie się w niektóre „dorosłe sprawy” chętniej poznaje ono świat, ma do niego więcej zaufania i buduje również swoje poczucie własnej wartości. To tyle o rytuałach...


Na koniec chciałam jeszcze zdać krótką relację z Tłustego Czwartku: upiekłam wczoraj pączki na serku homogenizowanym, które niestety pączków nie przypominają, ale smakowo wyszły całkiem w porządku. Przepis zaczerpnęłam z blogu:

Moje nie wyszły takie okrąglutkie, przypominają raczej niekształtne obłoczki.  Pierwszy raz piekłam pączki zatem jestem usprawiedliwiona. W komentarzach doczytałam się później, że najlepiej nakładać je dwiema łyżkami.
Przy okazji pieczenia straszliwie zasmrodziłam mieszkanie, ponieważ za mocno rozgrzałam tłuszcz. Przez godzinę męczyłam się ze łzawieniem oczu i swądem w mieszkaniu. Dobrze, że moje dziecko ucięło sobie 3-godzinną drzemkę. Można było zrobić porządne wietrzenie.




Miłego weekendu!

2 komentarze:

  1. Właśnie mam przerwę kawową w pracy i weszłam na Twojego bloga. To bardzo ciekawe, co napisałaś. A jeszcze poparte swietnymi zdjęciami. Sama widzis, że urlop wychowawczy to nie jest czas stracony. Powodzenia i duzo całusów dla naszego małeg Kucharzyka!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. 49 year-old Mechanical Systems Engineer Arthur Breeze, hailing from Frontier enjoys watching movies like Defendor and Knife making. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Chevrolet Corvette L88 Convertible. Link do bloga

    OdpowiedzUsuń